Jak pstrągi żyłką poganiać

Jakie życie taki Rap – powiedział kiedyś Ryszard Waldemar Andrzejewski znany bardziej pod artystycznym pseudonimem „Peja”. Tak – tekst ten będzie o bardzo popularnej w naszym kraju metodzie żyłkowej. Bo skoro łowi tak 80% wędkarzy muchowych to czemu nie?

Od początku wędkarstwo muchowe kojarzyło się z kolorową linką poza przelotkami i dłuższym czy krótszym przyponem zakończonym przynętą. Zestaw zaczął ewoluować wraz z oczekiwaniami łowienia większej ilości ryb, oraz dostania się do głębszej, trudniejszej do spenetrowania klasyczną metodą wody.  Początkowo łowiono krótką nimfą. Metodę popularyzowali wędkarze podhalańscy, Szybkie i głębokie nurty Dunajca wymuszały modyfikację zestawu tak, żeby zejść głębiej w rwących fragmentach rzeki gdzie w letnich miesiącach ryby szukały bardziej natlenionej wody. Przynętami były obciążone nimfy zawiązane na krótkim 1m-1,8m przyponie żyłkowym. Poza ostatnią przelotkę wystawało 30-60 cm linki – prowadzenie było dość proste, rzut zazwyczaj pod prąd, sprowadzenie w dół, zacięcie – tak na wszelki wypadek gdyby ryba pod naszą nieuwagę zjadła przynętę. Później następował kolejny rzut. I tak w kółko.   Z zebranej przeze mnie wiedzy wynika że pierwsi zaczęli metodą żyłkową łowić Wałbrzyszanie, spory wkład miał między innymi  Jan Adamów. Używali bardzo długich przyponów żyłkowych i rzuty wykonywali za pomocą ciężaru much a nie większej ilości linki poza przelotkami. Był to rodzaj przepływanki bez spławika. Jako jeden z pierwszych kolorową żyłkę zastosował w tej metodzie krakowski muszkarz Piotr Wróbel. Plusem długich przyponów żyłkowych była lekkość podania przynęt oraz możliwość uzyskania długiego bardziej kontrolowanego dryfu. Dzięki temu otwierała się możliwość zastosowania niezbyt ciężkich, a co za tym idzie bardziej naturalnie płynących nimf. Do tego dochodziły długie, przerabiane wędki. Maksymalna dopuszczona na zawodach długość to 3.66 i tak właśnie przerabiano uklejówki. Jako że tego typu wędki miały szczytową akcję a dołem były sztywne to akcja była odpowiednia do rzucania nimfami. Później wraz z większym zainteresowaniem kolejne firmy zaczęły wypuszczać swoje propozycje wędek do tej metody. Zanim metoda żyłkowa trafiła do mainstreamu sporo wody w rzece przepłynęło. Początkowo była stosowana głównie na zawodach wędkarskich więc w porównaniu do całkowitej populacji wędkarzy muchowych wiedział o niej procent. Gdy zaczynałem startować w zawodach w 2006 roku dalej nie wszyscy tak łowili. Myślę że prawdziwy rozkwit tej metodzie zapewnił internet.

Z pewnością jest to jedna z najskuteczniejszych technik. Możemy poprowadzić muchy mega precyzyjnie, nie ogranicza nas mnogość różnego rodzaju nurtów w rzece bo skoro linka nie płynie po wodzie to nie ma problemu ze ściąganiem zestawu. Całość płynie bardzo blisko ustawionej w rzece ryby, nie zależnie czy żeruje czy nie. Mucha dryfuje rybie przed nosem więc jeśli ma do wyboru zjeść płynącą 1,5 metra od niej jętkę lub przepływającego obok kiełża to wybór zazwyczaj jest prosty.

 

 

Mamy w ofercie 3 serie które oferują bardzo szerokie spektrum wędzisk oraz 2 serie specjalistycznych wyposażonych w pełen rant kołowrotków. Skoro jest tego tyle to nie łatwo znaleźć coś dla siebie, postaram się to usystematyzować na przykładzie dwóch zestawów na różne warunki.

 

Oczywiście kołowrotkami możemy mieszać dowolnie, zarówno Hero jak i Nymphmaniac będzie ok, kwestia gustu. Jednak w temacie wędki to 11’ #4 wydaje się najsensowniejszym rozwiązaniem. Długość wędki daje dobry balans pomiędzy wyważeniem całości i odpowiednim zasięgiem prowadzenia.

Przy użyciu kołowrotka z pełnym rantem mamy pewność że cienka linka czy fragment żyłkowego przyponu nie dostanie się pomiędzy szpulę a body i nie zniszczymy zestawu. Jako że linka jest bardzo cienka i lekka.

 

 

 

z powodzeniem możemy łowić przepisowo (2 długości zestawu żyłkowego) trzymając nawet większy kawałek linki poza przelotkami. Mała waga praktycznie nie robi zwisu więc możemy prowadzić muchy w bardzo dużej odległości wybierając luz ze spływającego zestawu.  Całość wieńczymy żyłkowym przyponem, Nymphmaniac  jest o tyle niesamowita że zmiany kolorystyczne są bardzo punktowe, kolor nie przechodzi na dłuższym kawałku a jest odcięty w punkcie, daje to bardzo dobrą widoczność.  Żyłka jest bardzo rozciągliwa, a co za tym idzie świetnie amortyzuje zrywy ryby w trakcie holu. Można więc stosować cieńsze niż normalnie żyłki. Poniżej podobna propozycja zrobiona na 10’ wędce która lepiej sprawdzi się w niewielkich rzekach.

 

 

Zestaw na mniejsze rzeki i różne ryby:

https://hurch.pl/sklep/kolowrotki-i-szpule/hero-nymph-dry#-reel/

https://hurch.pl/sklep/wedki/wedki-sh/hero/ 10’ #3 lub 10’ #4

https://hurch.pl/sklep/linki-i-podklady/linki-jednoreczne/plywajace/ultra-light-nymph/

https://hurch.pl/sklep/linki-i-podklady/materialy-przyponowe/nymphmaniac-two-tone-tippet/

 

 

Z ciekawostek w tym roku do sprzedaży trafia mega przemyślana linka, mowa o Nymphmaniac WF wyposażona w sześciometrowy przedni stożek jest świetnym pomostem między nimfą a suchą muchą szczególnie przy użyciu 10’ wędek. Realnie wystarczy zmienić przypon i można łowić inną metodą. Jako że jest to bardzo cienka linka nie ma co się martwić o przeładowanie miększych nimfowych szczytówek. Można więc łowić bardzo skutecznie i szybko dopasować się do zmiennych warunków.

 

 

Reasumując na pierwszy rzut oka łowienie nimfą może wydawać się nudne. I tak jest jeśli łowimy ciężko. Jeśli jednak podejdziemy do tego w bardziej lotny sposób, pokombinujemy i będziemy łowić tak lekko jak to możliwe – łowienie staje się ciekawsze i finezyjne.

Szczerze zachęcam również do łowienia z wełenkowym indykatorem, ale o tym następnym razem…

 

Piotr Gybej