Metoda Długiej Nimfy

Coraz częściej w środowisku wędkarzy muchowych spotykam się ze stwierdzeniami typu:

– Nie będę łowił na nimfę bo jest nudna

– Ee, na nimfę to już się nałowiłem

– Na żyłkę się nie liczy

Jednak jak by to na nie spojrzeć, nimfy to niesamowicie skuteczne przynęty. Ryby znacznie chętniej zjadają pokarm płynący pod powierzchnią wody. Czy więc tego typu przynęty ze względu na metodę ich prowadzenia trzeba wykluczyć?  Nie – na szczęście metoda żyłkowa to nie jedyna możliwość wykorzystania tego rodzaju przynęt.

Gdy w 2006 zacząłem łowić na sztuczną muchę łowiłem głównie metodami suchej i mokrej muchy. Łowiłem blisko, 8-10 m od siebie. Początkowo było dobrze, łowiłem sporo ryb, nie były płochliwe i specjalnie wymagające. Po jakimś czasie gdy stawały się coraz trudniejsze – prowadzenie musiało być lepsze, żyłki cieńsze a podania dłuższe. Jako początkujący wędkarz napotkałem na szereg problemów, głównym było plątanie się zestawu przy dłuższych rzutach – Tak byłem mistrzem Tailing Loopów. Totalnie nie widziałem wtedy potrzeby szkoleń rzutowych o ćwiczeniu na łące w ogóle nie było mowy – po prostu jeszcze do tego nie dorosłem. Myślałem że tak ma być, zawsze komuś ze znajomych coś się plątało więc uznałem to na normę. Rozwiązaniem stało się łowienie na wypływającą na szersze wody metodę żyłkową. Nic się nie plątało, była szalenie skuteczna i początkowo prosta w opanowaniu. Złowiłem setki ryb, i byłem bardzo zadowolony że uciekłem przed problemem – na chwilę.

Przyszedł San, Wrzesień niska czysta woda, płochliwe ryby. Jako Dunajcowy chłopak miałem w pudełku nie koniecznie duże, ale ciężkie muchy. Zdecydowanie za ciężkie. Wtedy to jeden z kolegów podarował mi mikronimfy. Jednak przy wykorzystaniu mojego ówczesnego sprzętu z żyłki nie bardzo dało się tym łowić. Razem przerobiliśmy zestaw i tak o to pierwszy raz łowiłem na długą nimfę.

Minęło trochę czasu, wkręcałem się w rzuty, trochę ćwiczyłem – co prawda głównie nad wodą jednak zacząłem już zwracać na nie uwagę. I tak o to wraz ze świadomością przyszła miłość do metody. Im mniej się plątałem tym bardziej mi się podobało – imponujące było to jak długie i zróżnicowane mogę uzyskać prowadzenia. Poniżej znajdziesz trochę wskazówek jak dobrać dobrze działający sprzęt!

Zazwyczaj łowię 9’ wędką w klasie #5. Oczywiście można użyć dłuższych jednak przy długotrwałym łowieniu krótsza wędka będzie lepiej wyważona a co za tym idzie mniej odczuwalna dla ręki. Klasa #5 daje spokój duszy że nawet jak zawieje bez problemu dam sobie radę z rzutami (ze względu na spory uciąg i często krótkie głębokie dołki na Dunajcu używam wędki i linki w klasie #6). Można też z większą łatwością operować cięższymi przynętami. Plusem linki w wyższej klasie jest też większa średnica, dzięki temu podczas brania zatrzymująca się linka stawi większy opór i łatwiej zatnie rybę.

 W temacie doboru linki ważne żeby była dobrze widoczna, osobiście bardzo lubię linki białe czy zielone. Dobrze jeśli ma większość ciężaru z tyłu od strony runningu i zwęża się do przyponu. Daje to możliwość wplatania do łowienia rzutów kotwiczonych, łatwiej też w trakcie dryfu podnieść większą część linki z wody i zrobić nadrzucenie.

Jeśli już mowa o rzutach polecam zaznajomić się z „Parachute cast” zwanym też „Pile cast” – jego zastosowanie pozwala przełowić głębsze warstwy wody bez potrzeby zwiększania ciężaru przynęt.

W skrócie – między wyrzuty wykonujemy normalnie, ostatni wyrzut do tyłu robimy trochę niżej ostatni do przodu znacznie wyżej (celujemy w niebo) dzięki temu po zatrzymaniu i wyprostowaniu w  powietrzu linka spadnie na wodę pofalowana, na początku dryfu nie napnie się i nie będzie od razu ściągać przynęt – to daje muchom czas na utonięcie w głębszą warstwę wody. Podobny efekt uzyskamy stosując „Wiggle cast”

Równie ciekawy jest „Tuck cast ” – wykonujemy między wyrzuty normalnie po czy po zatrzymaniu z przodu lekko podnosimy i opuszczamy szczytówkę wędki (około 20cm), ten ruch powoduje że nasza nimfa odbije się przy napiętej lince i z większym impetem uderzy o powierzchnię wody.

Długość przyponu jest bardzo zróżnicowana – całość w zależności od warunków ma od 3-5,5m. Najkrócej łowię jeśli trafiam bardzo wietrzny dzień. Jeśli pogoda jest normalna długość przyponu uzależniam od trudności łowionych ryb, głębokości miejsca i możliwości terenowych. Długość przyponu pozwala też odsunąć muchy od spływającej poniżej linki, dryf jest wtedy mniej podejrzany dla ostrożnych ryb. Najczęściej łowię dwiema nimfami, rozstawiam je dość daleko zazwyczaj około 60cm od siebie. Zawsze staram się aby muchy płynęły w różnych warstwach wody. Staram się nie łowić za cienko, na Dunajcu głównie 0,16 na pozostałych rzekach 0,14 San przy niskiej czystej wodzie 0,12. Przy doborze średnicy żyłki trzeba pamiętać o tym że szczególnie podczas łowienia na większym dystansie po podniesieniu wędki linka trochę skacze zanim się ustabilizuje, dość łatwo wtedy urwać większą rybę. Celowo użyłem w tym zdaniu słowa „podniesienie” Przy dobrze dobranych, nie za grubych haczykach nie ma potrzeby zacinania ryby. Wystarczy podnieść całość do góry i rozpocząć hol – opór spływającego sznura w trakcie brania częściowo zacina rybę, resztę robi już ugięcie wędki, napięcie całości i nasze wybieranie luzu.

W temacie miejsc staram się szukać wody która płynie dość równo. W trakcie łowienia linka dryfuje po powierzchni wody więc w stabilnym nurcie będzie łatwa do opanowania. Miejsca która mają zawirowania, wystające kamienie oraz różne spowalniające nurciki są znacznie trudniejsze. Oczywiście da się je obłowić, jednak żeby zrobić to dobrze trzeba skrócić dystans minimalizując tym samym ilość sznura na wodzie. Głębokość nie ma specjalnie znaczenia w wyborze miejsca, po prostu w zależności od miejsca dobieram ciężar much. Staram się dobrać je w taki sposób żeby zestaw dryfując prowadził się sam. Jeśli często w trakcie dryfu będę czuł dno zestaw jest zbyt ciężki i trzeba zmienić średnicę jednej z much przykładowo z 3mm na 2,5mm. I tak kolejno testować, do momentu w którym całość będzie płynęła dobrze.

Realnie 70 procent łowienia to rzuty pod prąd i wybieranie luzu ze spływającego  zestawu. Nie koniecznie jest to łowienie totalnie pod prąd. Często łowię też 45 stopni w bok.

Trzeba pamiętać że jeśli łowimy totalnie pod prąd mocno się napracujemy. Trzeba cały czas wybierać spływającą na nas linkę tak żeby utrzymać kontakt z przynętami – Jeśli nie zdążymy zestaw będzie spływał na nas luźno a co za tym idzie mocno spóźnimy moment podniesienia wędki, często więc stracimy holowaną rybę.

Na Początek zdecydowanie lepszym wyjściem jest łowienie 45 stopni w bok, cały zestaw jest znacznie łatwiej kontrolować. Lepiej widać też wszelkie zatrzymania i nienaturalne ruchy sznura. W tym wypadku nie musimy już wybierać płynącego zestawu, wystarczy jeśli będziemy narzucać. Kiedy zobaczymy że leżąca na wodzie linka wybrzusza się powodując przyspieszenie dryfu unosimy szczytówkę do góry i przerzucamy ją pod prąd aby spowolnić dryf. Oczywiście robimy to w momencie kiedy chcemy żeby nasze muchy płynęły naturalnie.

Czasem jeśli akurat trafiamy rójkę owadów nie mając przy sobie suchych much idealnie zadziała taki właśnie ciągnięty przez linkę zestaw. Po rzucie nasze muchy toną. W momencie kiedy linka spływa naturalnie toną wraz z jej dryfem, jeśli jednak nie nadrzucimy uciekającej linki pociągnie ona za sobą muchy sprawiając że będą się podnosić bliżej powierzchni i płynąć szybciej – i to właśnie często podoba się zbierającym owady rybom.

Style te można mieszać. Bardzo często łowię 45 w górę po czym gdy muchy mnie mijają nie wyciągam ich z wody, pozwalam całkowicie spłynąć aż do momentu kiedy zawrócą – dopiero wtedy wykonuję kolejny rzut. Piękne jest to że przy tego typu łowieniu można jednym rzutem przełowić 30m wody, 15m powyżej i 15m poniżej siebie – jednym długim dryfem!

Możliwości składania zestawów jest Masa – można łowić suchą z nimfą w normalnym ułożeniu (Nimfa na prowadzącej, sucha jako skoczek na bardzo krótkim troczku) Sucha mucha ma wtedy dwie funkcje 1) Pełni rolę indykatora znikając pod powierzchnią w momencie brania nimfy 2) jest po prostu płynącą po powierzchni suchą muchą. Można też wiązać małą nimfę do łuku kolankowego suchej łowiąc pod samą powierzchnią. Wbrew pozorom jeśli używa się suchych z dobrej jakości CDC dodatkowo natłuszczając ją odpowiednim preparatem można z małej muchy uzyskać całkiem dobrą wyporność.

Jedna nimfa, a czasem dwie? Indykator? – Następnym razem.

Jeśli macie pytania piszcie śmiało maile czy kontaktujcie się za pomocą Messengera – zapraszam!

Długa nimfa to naprawdę piękna metoda

Do zobaczenia nad wodą!

Piotr Gybej